wtorek, 3 marca 2015

Wierszyki i gify - sobota


Poranków sobotnich tak mi trzeba,
gdzie słodki rogalik w moim sercu, w ustach,
gdzie kawa mruczy zamiast mnie,
gdzie wstaję, a język mam ciut ociężały.
Słońca jaskrawego tak mi trzeba,
prążkowanego tarasu w portugalskim hoteliku,
moglibyśmy chrupać trzcinę cukrową i
całować się w fotelu,
a twoje usta pachniałyby radośnie chlebem,
i piekarczyki by się w nich krzątały
i właśnie rolowałyby jakieś cudo,
i jak kakao w drożdżówce z kakao
szczęśliwa cisza wiłaby się w naszych ustach,
i tylko leniwy język przecinałby ją raz po raz.

Siedzę sobie na progu domu dzieciństwa
obok przysiadł zaspany poranek sobotni
dzień dobry ziewnął od ucha do ucha
witaj śpiochu pozdrówmy wszystkich
którzy do kawy na śniadanie przegryzają wiersze
z żółtym serem i wędliną oraz konfiturą
łakomym okiem zerkają jeszcze na zielone pomidory
które leżą na parapecie i czekają
aż się pełnią jesieni zarumienią.
I tak sobie siedzimy i bajdurzymy
wolni od trosk i zmartwień
rozpolitykowanego narodu
i ocieplonego przez podróże po kraju
wizerunku wieszcza w wolną sobotę
w wolnym kraju w wolnym czasie i przestrzeni
bezgranicznie wolne ptaki w złotej aureoli jesieni.



































































































































































































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz